
KWARANTANNA
Od miesiąca na świecie jazda jak na karuzeli (a w przypadku polityków dodatkowo bez trzymanki) – ludzie zamiast #zostańwdomu tańczą lambadę przy półkach z papierem toaletowym, nacierają się drożdżami i wykupują „Dżumę” Camusa traktując ją najprawdopodobniej jako poradnik epidemiczny.
Zdając sobie sprawę ile na świecie jest pozycji w klasyfikacji zaburzeń psychicznych staram się do tych ludzi uśmiechać – cóż więcej pozostało? Tym bardziej uśmiecham się do tych, którzy mimo tego całego domu wariatów pracują jeszcze więcej i jeszcze ciężej. Czyli między innymi do kurierów.
I tak też było dzisiaj, dzwoni domofon i mówi, że to mój pan kurier i że ma dla mnie paczkę – a że to paczka bardzo mocno wyczekana, to lecę na zbity pysk tworzyć. Niestety w całym tym amoku i tęsknocie za żywym człowiekiem (który nie jest Bartkiem) zapominam, że mam na twarzy maseczkę – oczywiście, że nie chirurgiczną – to by było za proste. Także otwieram drzwi z promiennym uśmiechem, w gaciach w łabędzie a na twarzy mam maseczkę z ogórka i jak się potem okazuje także pietruszkę między zębami.
Kurier patrzy na mnie jak martwy śledź na balon i mówi:
– Dla pani ta kwarantanna nie jest łaskawa co nie?
No raczej.
Dodaj komentarz