KONKURS POEZJI ŚPIEWANEJ I INNE KOSZMARY

KONKURS POEZJI ŚPIEWANEJ I INNE KOSZMARY

Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony, a jak śnić to filmy fabularne z trzema wątkami i podwójnym dnem. No więc wczoraj śniło mi się, że idę na trening. Mogłoby się wydawać, że to najzwyklejszy koszmar mojego życia – wysiłek, pot i obcisłe legginsy. Ale nie. Bo otóż w zwykłym koszmarze nie ma się złotych adidasów i do człowieka nie podchodzi Zbigniew Wodecki (na szczęście nie byłam jeszcze spocona!) i ten oto Zbigniew nie mówi: „dziecko, chodź ze mną. Tu niczego nie osiągniesz”. No mądry człowiek z tego Zbigniewa, wystarczyło, że popatrzył i już wiedział, a nie jak ja – trzydzieści lat się oszukuję, że wystartuje w ćwierć-maratonie, albo chociaż wejdę na pierwsze bez zadyszki.

Pomijając absurd mojego złotego obuwia, ubioru nijak nie pasującego do sytuacji i tego, że siłownia zamieniła się w dom kultury. Szłam za Zbigniewem, zastanawiając się co tak naprawdę jest mi pisane. Że może kariera w showbiznesie, że może odkrył we mnie drugą Grażynę Torbicką, albo chociaż Marcina Prokopa polskiej konferansjerki a złote buty puszczały zajączki na korytarzu. I nagle Zbigniew otwiera drzwi, za którymi znajduje się zebranie wokalistów do konkursu poezji śpiewanej. Poezji śpiewanej.

Ś P I E W A N E J.

W salce tłoczno od ludzi o fizjonomii przypominającej głodnego studenta albo Dawida Podsiadło (w sumie na jedno wychodzi) i tym wyrazem artystycznej wyższości nad resztą świata. No i ja – w tych złotych adidasach, z Wodeckim prawie za rękę i poczuciem totalnej porażki (bo, czy ja zaśpiewam coś Baczyńskiego, czy jednak pójdę w klasykę i popłynę w nieznane z Alicją Majewską, to tak, czy siak – klapa milion). Tłum nie wybaczy. A co gorsze – nie zapomni. I dokładnie w momencie, w którym miało paść na mnie. Kiedy wszystkie oczy, uwaga i snop światła (skąd w domu kultury reflektor sceniczny?!) skupiły się na mnie i już już miałam otworzyć paszczę – obudziłam się z krzykiem. Na pewno mniejszym niż ten, który wydobyłby się zaraz z Wodeckiego.

Jak to nie jest instynkt samozachowawczy, to już nie wiem.

Jestem copywriterem, czyli specem od słów i układania ich we właściwej kolejności. Piszę dużo i o wszystkim, wspieram językowo, ubieram w słowa i mam czarny pas w Scrabble.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*